Oba zespoły przystąpiły do dzisiejszego meczu z problemami kadrowymi. Niemniej jednak warszawskie Dziki miały je zdecydowanie poważniejsze, a jednak pokazały charakter i grając tak naprawdę zaledwie w sześciu doprowadziły do zwycięstwa. Do ich sukcesu w dużej mierze przyczyniła się nasza niewiarygodna wręcz niemoc w ofensywie.
Pierwsze punkty w meczu padły łupem kapitana gości – Grzegorza Grochowskiego. Po kilkudziesięciu sekundach i odważnej penetracji strefy podkoszowej, zakończonej faulem rywala, dwoma celnymi rzutami wolnymi odpowiedział Maciej Kucharek. Następnie doszło do swoistego pojedynku pomiędzy graczami z pozycji nr 5 – Mattiasem Markussonem oraz Nicholasem McGlynnem. Obaj centrzy pokazali swoją skuteczność w akcjach ofensywnych i zdobywali punkty naprzemiennie, a do tego zaaplikowali po jednym bloku. Niestety w naszych szeregach poza Mattiasem (tylko w I kwarcie zdobył aż 12pkt.!) pozostali zawodnicy nie mogli odnaleźć skutecznej drogi do kosza rywala. Z naszej niefrasobliwości skorzystali rywale i to oni zakończyli pierwszą odsłonę meczu na prowadzeniu – 21:16.
Niestety w drugiej części spotkania brak skuteczności w ofensywie w dalszym ciągu ciążył naszym zawodnikom. Chcąc przerwać naszą niemoc trener Boris Balibrea dość szybko wziął timeout, motywując swoich graczy do wytężonej pracy i poszukiwania nowych rozwiązań w ataku. Jak się okazało również to nam nie pomogło i na pierwsze punkty w II kwarcie czekaliśmy naprawdę długie minuty. Pierwsze punkty II kwarty zdobył w końcu Maciej Kucharek, lecz w tym momencie do końca pierwszej połowy pozostało już zaledwie niespełna 2 minuty. Podczas naszej strzeleckiej blokady przeciwnicy nie próżnowali i do swojej zdobyczy punktowej dołożyli 11 oczek, tak więc ich prowadzenie ostatecznie urosło do dwucyfrowych wartości. Na przerwę schodziliśmy przegrywając 22:35.
Po powrocie na parkiet nasi zawodnicy rozpoczęli z mocnym postanowieniem poprawy, aczkolwiek pierwsze punkty zdobył Grzegorz Grochowski, na co na szczęście celną trójką szybko odpowiedział Raymond Cowels III. Po chwili akcją 2+1 popisał się Tyler Cheese i nasza strata została nieco ograniczona. Nasi rywale w żadnym razie nie zamierzali ustąpić nam pola i zaczęli zdobywać swoje punkty, utrzymując tym samym bezpieczną przewagę. Obie ekipy w tej części gry nie rozpieszczały kibiców skutecznymi akcjami w ofensywie, jednakże mając na uwadze straty z pierwszej połowy to nam bardziej zależało na poprawie efektywności gry. Choć szukaliśmy jej przez całą III kwartę to niestety nie udało nam się znaleźć recepty na skuteczną grę w ofensywie. Po zdobyciu zaledwie 13 pkt. w tej części gry przegrywaliśmy z Dzikami – 35:48.
W ostatniej kwarcie co raz bardziej uwidaczniało się zmęczenie podopiecznych trenera Krzysztofa Szablowskiego, który z uwagi na kłopoty kadrowe zmuszony był na grę praktycznie sześcioosobową rotacją. Niemniej jednak brak skuteczności nie pozwalał na wykorzystanie słabości rywala. Ciężko w to uwierzyć, ale nasz licznik zdobytych punktów w tym meczu zatrzymał się na wartości 48 pkt. i dał zdecydowane zwycięstwo warszawskim Dzikom – 48:63.
MKS Dąbrowa Górnicza – Dziki Warszawa 48:63 (16:21; 6:14; 13:13; 13:15)
MKS Dąbrowa Górnicza: Mattias Markusson – 19 pkt., (10 zbiórek), Raymond Cowels III – 13 pkt., Maciej Kucharek – 7 pkt., Tyler Cheese – 3 pkt., David Höök – 2 pkt., Szymon Ryżek – 2 pkt., Jakub Wojdała – 2 pkt., Adam Łapeta – 0 pkt., Aleksander Załucki – 0 pkt., Wiktor Rajewicz – 0 pkt., Nikodem Woźny – 0 pkt.
Dziki Warszawa: Nicholas McGlynn – 20 pkt., Grzegorz Grochowski – 18 pkt., Denzel Andersson – 11 pkt., Jarosław Mokros – 8 pkt., Mateusz Szlachetka – 4 pkt., Andre Wesson – 2 pkt., Wojciech Nojszewski – 0 pkt., Michał Szymański – 0 pkt.