Nasi zawodnicy w wyjazdowym meczu pokazali umiejętności i charakter rywalizując z faworyzowanym Kingiem Szczecin jak równy z równym. Niestety naszej drużynie przetrzebionej kontuzjami zabrakło sił do odniesienia końcowego zwycięstwa i byliśmy zmuszeni uznać wyższość rywala.

Problemy kadrowe niestety nie opuszczają naszego zespołu i przed meczem z Kingiem rozchorował się Marcin Piechowicz, co uniemożliwiło mu występ w dzisiejszym spotkaniu. Z uwagi na deficyt wśród graczy wysokich, mecz na pozycji centra rozpoczął Jarosław Mokros, który musiał stanąć na przeciw Phila Fayne – zwycięzcy tegorocznego konkursu wsadów i trzeba przyznać, że dość dobrze sobie z nim radził, uniemożliwiając mu wyjście na dogodną pozycję rzutową. Niestety pozostali zawodnicy gospodarzy byli już bardziej skuteczni. Andrzej Mazurczak zdobył 10 pkt., a po 5 pkt. dołożyli Filip Matczak oraz Tony Meier. W obronie jednak zawodnicy Kinga pokazywali pewną nerwowość, która zaowocowała kompletem 5 fauli już po niespełna 5 minutach gry. Nasi zawodnicy już w I kwarcie mieli okazję  oddać 11 rzutów wolnych, z których 8 znalazło drogę do kosza. W pierwszej odsłonie spotkania z bardzo dobrej strony pokazał się Trevon Bluiett, który zdobył 11 pkt., trzykrotnie trafiając zza linii 6,75 m  i to w dużej mierze dzięki niemu po pierwszych 10 minutach MKS pozostawał na prowadzeniu 26:24.

II kwartę szybko rozpoczął celnym rzutem z wyskoku Joe Chealey, a po chwili dołożył dwa rzuty wolne po faulu Mazurczaka. Po celnych trójkach Jarosława Mokrosa oraz Trevona Bluietta przewaga MKS po niespełna 3 minutach II kwarty wzrosła już nawet do. 9 pkt. 37:28! Trener Miłoszewski widząc problemy w grze swojego zespołu zdecydował się na szybki timeout i najwyraźniej odniósł zamierzony skutek, ponieważ po powrocie na parkiet jego podopieczni zaliczyli kilka dobrych akcji starając się odrobić straty. Nasi zawodnicy nie pozwolili jednak przejąć inicjatywy rywalom i dzięki dobrej defensywie i szybkiej tranzycji zdobywali kolejne punkty konsekwentnie utrzymując prowadzenie. Nasze amerykańskie trio Bluiett – Chealey – Blakes w I połowie meczu zaprezentowali bardzo wysoką skuteczność  i zdobyli odpowiednio 16 – 12 – 10 pkt. Niestety końcówka II kwarty należała jednak do gospodarzy, którzy dzięki akcji „and 1” Matczaka oraz celnej trójce z 8 metrów Mazurczaka przejęli prowadzenie i na przerwę schodzili z wynikiem 47:45.

Po zmianie stron szczecinianie zaliczyli run 9:0 i szybko powiększyli swoje prowadzenie. Serię gospodarzy przerwał dopiero po ponad 3 minutach gry Joe Chealey rzutem z wyskoku. Po wymianie ciosów z obu stron pojawiły się problemy ze skutecznością po obu stronach parkietu. W naszej drużynie obraz gry usiłował odmienić nie kto inny jak Chealey, który raz po raz odważnie penetrował strefę podkoszową rywala. W zespole Kinga wiodącą rolę lidera postanowił z kolei przyjąć na siebie Mazurczak, który po dwóch kolejnych celnych rzutach za 3 pkt. (w całym meczu trafił 6 z 6 rzutów zza linii 6,75 m!) wyprowadził swoją drużynę na dwucyfrowe prowadzenie 64:51. W końcówce III kwarty dąbrowianie zdołali jednak zmniejszyć rozmiary strat i po 30 minutach tablica wyników wskazywała na prowadzenie gospodarzy 64:55.

Na początku IV kwarty King skoncentrował swoje wysiłki ofensywne na strefę podkoszową rywala, gdzie korzystając z przewagi warunków fizycznych zdobywali kolejne punkty. Kolejną trójką swoich kibiców uraczył również Mazurczak i wydawało się, iż szczecinianie zmierzają prostą drogą do zwycięstwa. Nasi zawodnicy postanowili jednak nie ułatwiać sprawy rywalom i dwa kolejne, celne rzuty za 3 pkt. spowodowały, iż przewaga Kinga ponownie stopniała do wartości jednocyfrowych – 65:71. Dąbrowianie nadal napierali na przeciwnika cały czas pozostając w kontakcie, a oba zespoły przez kolejne upływające minuty rozdzielały zaledwie 3 pkt.! Gospodarze sprawiali wrażenie delikatnie zaskoczonych rozwojem wypadków na parkiecie, jednakże w ich składzie był niesamowicie dysponowany Andrzej Mazurczak, który ustanowił swój rekord w zdobytych punktach na ekstraklasowych parkietach – 31 pkt. i poprowadził swój zespół do zwycięstwa 88:81.

King Szczecin – MKS Dąbrowa Górnicza 88:81 (24:26; 23:19; 17:10; 24:26)

MKS Dąbrowa Górnicza: Trevon Bluiett – 27 pkt., Joseph Chealey – 25 pkt., Gerry Blakes II – 17 pkt., Jarosław Mokros – 8 pkt., Maciej Kucharek – 4 pkt., Kacper Radwański – 0 pkt., Wiktor Rajewicz – 0 pkt., Kacper Margiciok – 0 pkt.

King Szczecin: Andrzej Mazurczak – 31 pkt., Filip Matczak – 18 pkt., Phil Fayne – 18 pkt., Kacper Borowski – 8 pkt., Tony Meier – 7 pkt., Bryce Brown – 2 pkt., Mateusz Kostrzewski – 2 pkt., George Hamilton III – 2 pkt.,  Zac Cuthbertson –  0 pkt., Maciej Żmudzki – 0 pkt.