W dzisiejszym spotkaniu zawodnicy Trefla nie pozostawili żadnych wątpliwości kto bardziej zasługiwał na zwycięstwo. Pomimo, iż na arenie międzynarodowej nie idzie im najlepiej to w naszej rodzimej lidze są prawdziwym hegemonem, a dzisiejszy mecz tylko to potwierdził.
Do spotkania przystąpiliśmy z osłabieniem na pozycji nr 5, ponieważ absencję ze względów zdrowotnych zaliczył Adam Łapeta. Niemniej jednak w dalszym ciągu mogliśmy liczyć na usługi Mattiasa Markussona, który wygrał dla nas rzut sędziowski. Po drugiej stronie parkietu rolę środkowego w wyjściowej piątce zajął Geoffrey Groselle, który od samego początku spotkania pokazywał duża ochotę do gry (tylko w I kwarcie zdobył – 10 pkt.). Zawodnicy Trefla pomimo tego, iż ostatni mecz w EuroCup rozegrali zaledwie cztery dni wcześniej, prezentowali się bardzo dobrze fizycznie. Zupełnie nie było po nich widać oznak zmęczenia. Nasi zawodnicy długo szukali właściwego tempa gry, przez co po pierwszych pięciu minutach spotkania traciliśmy już 10 pkt. – 5:15. Na szczęście po timeoucie trenera Borisa Balibrei udało się nam zaliczyć run punktowy 7:0. Kluczową postacią w naszej ekipie był nie kto inny jak Souley Boum, który sprawiał poważne trudności obrońcom i grając w kontakcie z rywalem przez pierwsze 10 minut meczu zgromadził 10 pkt. Gospodarze jednak kontrolowali przebieg spotkania i konsekwentnie egzekwowali swoje akcje rzutowe, co zaowocowało ich prowadzeniem po I kwarcie 30:20.
Tuż po rozpoczęciu II kwarty meczu tempo gry jeszcze bardziej nabrało rozpędu. Obie ekipy bardzo szybko wykańczały swoje kolejne akcje. Po naszej stronie dobre momenty rozgrywał Raymond Cowels III, który zarówno efektownie ścinał pod kosz jak również skutecznie rzucał z obwodu. Niestety wraz z upływającymi minutami gry gospodarze skutecznie przejmowali inicjatywę, ponownie budując swoją przewagę. Rozpędzony Trefl po siedmiu minutach II kwarty wysforował się już na dwudziestopunktowe prowadzenie 51:31. Choć nasi gracze próbowali różnych rozwiązań to nic nie przynosiło oczekiwanych rezultatów i na przerwę schodziliśmy z pokaźną stratą 32:57.
Po powrocie na parkiet chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć o nieudanej pierwszej połowie. Podopieczni trenera Žana Tabaka nie zamierzali jednak nam tego ułatwiać. Dużą bolączką naszej ekipy stały się bez wątpienia mnożące się straty, które w dużej mierze były efektem intensywnego pressingu rywala i aktywnej obrony przynoszącej im kolejne przechwyty. Zawodziła nas również skuteczność w rzutach z gry, a szczególnie dotkliwy był brak efektywności w rzutach zza linii 6,75 m. Pomimo utrzymującego się wysokiego prowadzenia, gospodarze w dalszym ciągu grali bardzo fizyczną i agresywną koszykówkę, skutecznie uniemożliwiając nam odnalezienie własnego rytmu gry. Po trzeciej odsłonie meczu Trefl prowadził 76:52.
Ostatnia kwarta nie przyniosła diametralnej odmiany obrazu gry. Zawodnicy Trefla kontrolowali przebieg spotkania, utrzymując pełne zaangażowanie i dużą intensywność w obronie. Po naszej stronie poza niewieloma pozytywnymi akcentami w postaci ekwilibrystycznych rzutów za 3 pkt. w wykonaniu Souleya Bouma, Raymonda Cowelsa III, czy też akcji 3+1 w wykonaniu Davida Hööka na próżno było szukać przesłanek do odwrócenia przebiegu spotkania, którego losy rozstrzygnęły się tak naprawdę już w poprzednich odsłonach gry. Na plus zaliczamy jednak pierwsze punkty w ekstraklasowej karierze Jakuba Wojdały w postaci celnego rzutu za 3 pkt. Ostatecznie mecz zakończył się zdecydowanym zwycięstwem aktualnego Mistrza Polski 92:68.
Trefl Sopot – MKS Dąbrowa Górnicza 92:68 (30:20; 27:12; 19:20; 16:16)
MKS Dąbrowa Górnicza: Souley Boum – 21 pkt., Raymond Cowels III – 17 pkt., Aleksander Załucki – 9 pkt., David Höök – 8 pkt., Mattias Markusson – 6 pkt., (13 zbiórek), Maciej Kucharek – 4 pkt., Jakub Wojdała – 3 pkt., Marcin Piechowicz – 0 pkt., Maksymilian Szefler – 0 pkt., Wiktor Rajewicz – 0 pkt.
Trefl Sopot: Aaron Best – 20 pkt., Geoffrey Groselle – 14 pkt., Mikołaj Witliński – 13 pkt., Tarik Phillip – 11 pkt., Marcus Weathers – 9 pkt., Jarosław Zyskowski – 7 pkt., Jakub Schenk – 7 pkt., Andy Van Vliet – 6 pkt., Bartosz Jankowski – 5 pkt., Wiktor Jaszczerski – 0 pkt.